Po wejściu Polski do Unii Europejskiej polska gospodarka stanęła przed okazją prędkiego rozwoju. Wszyscy biznesmeni mieli nadzieję na poprawienie warunków życia, na podwyższenie zatrudnienia, na odpowiednie kontrakty i zarobki. Niestety, idealna passa trwała dość krótko, pytanie, czy nie umieliśmy poradzić sobie z dobrą koniunkturą, stworzyć przepisów prawnych, zezwalających na szybki rozwój gospodarki, czy były to działania celowe.
Żaden rząd nie umiał dostosować wielu spraw, skonstruować nowelizacji przepisów, dopasować ich do aktualnych wymogów. I tak skończył się boom w wielu sektorach gospodarki, włącznie z budownictwem, które jest jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki w każdym kraju. Ożywienie na rynku budowlanym panowało jeszcze do EURO 2012, niemniej jednak już wtedy wolno było usłyszeć głosy, że nie ma stosownego wsparcia państwa, że firmy budowlane zaczynają mieć gigantyczne komplikacje finansowe w związku ze kiepskimi metodami płatności, zwłaszcza, kiedy robią takie inwestycje, jak sandmat.
Okazało się, że rzeczywiście, brak szansy wyegzekwowania zapłaty, niespójne przepisy skarbowe, wzrost wydatków osobowych, podwyższenie podatku na materiały budowlane, spowodowały regres budownictwa – dużo osób straciło pracę, wiele korporacji budowlanych upadło, a wiele planowanych inwestycji nawet centralnych odsunęło się do bliżej ogólnikowej przyszłości. Niestety, skonstruowany przez nas rząd nie wyciągnął jak dotąd z tej złej sytuacji jakichkolwiek wniosków, bodaj udając, iż wszystkiemu jest winien kryzys.